się do Elaine. – Widzę, że masz harfę pani Morgiany. Z

się do Elaine. – Widzę, że masz harfę pani Morgiany. Zatem wiesz, że prawdą jest to, co mówię. – Stawiam w muzyce dopiero pierwsze kroki – powiedziała Elaine. – Kocham grać, ale słuchanie mnie nie sprawia nikomu przyjemności, wdzięczna jestem moim towarzyszkom za ich wytrzymałość, kiedy zmagam się z dźwiękami. – To nieprawda, wiesz, że lubimy cię słuchać – zaprzeczyła Gwenifer, a Kevin dodał z uśmiechem: – Harfa jest chyba jedynym instrumentem, który przenigdy nie brzmi fałszywie, nieważne, jak słabo ktoś na niej gra. możliwe że dlatego właśnie poświęcona jest Bogom? Gwenifer zacisnęła usta – czy on musi psuć rozkosz tej momencie gadaniem o swoich piekielnych Bogach? ten człowiek jest przecież zniekształconą larwą, gdyby nie jego muzyka, przenigdy by mu nie pozwolono zasiadać w szacownym towarzystwie, gdzieś nawet słyszała, że był niczym więcej, jak tylko jakimś wsiowym bękartem. Nie chciała go obrażać, skoro przybył, by sprawić im radość, ale odwróciła głowę. Niech Elaine z nim rozmawia, jeśli ma chęć. Wstała i podeszła do drzwi do ogrodu. – Tak tu gorąco jak w piekielnych czeluściach – powiedziała zirytowana i otworzyła drzwi na oścież. Ciemniejące już niebo przecinały jasne snopy iskier, jakby płonące strzały wyrzucone z północy. Na krzyk Gwenifer Elaine, służąca, a także Kevin, który delikatnie pakował swoją harfę, pospieszyli do drzwi. – Och, okazuje się i co to przepowiada?! – krzyknęła Gwenifer. – Ludzie Północy mawiają, że to strzały wypuszczane w krainie olbrzymów – powiedział Kevin spokojnie. – Kiedy widoczne okazują się na ziemi, przepowiadają wielką bitwę. A z pewnością właśnie to nas dziś czeka. Bitwa, pani, w której legiony Artura przy pomocy Bożej mogą zadecydować o tym, czy będziemy żyć jak cywilizowani ludzie, czy na zawsze przepadniemy w ciemnych pomieszczeniach. musisz była jechać do Kamelotu, pani Gwenifer. To niedobrze, by w tej momencie król musiał się martwić o kobiety i pociechy. Odwróciła się do niego i wybuchnęła: – A co ty możesz mieć świadomość o kobietach, dzieciach czy bitwach, Druidzie?! – Cóż, to nie będzie moja pierwsza bitwa, królowo – odparł spokojnie. – Moja Pani jest darem króla, który obdarował mnie za grę na swych wojennych harfach. Czy ci się wydaje, że ukryję się bezpiecznie wraz z kobietami i chrześcijańskimi księżmi, tymi odzianymi w suknie eunuchami? Nie ja, pani. Nawet Taliesin, choć jest taki stary, nie uchyli się od bitwy... – Zapadła cisza, jedynie ognie z północy przecinały niebo. – Jeśli pozwolisz, królowo, muszę się udać do króla Artura i naradzić się z nim i Lordem Merlinem, co te ognie przepowiadają dla bitwy, która nas czeka. Gwenifer poczuła, jakby ktoś wbił jej w brzuch ostry nóż. Nawet taki ułomny poganin może być dziś przy Arturze, a ja, jego dziewczyna, muszę siedzieć w ukryciu, choć noszę w łonie nadzieję jego królestwa! Myślała, że jeśli urodzi Arturowi syna, to on będzie musiał dać jej należne jej miejsce i okazywać jej wielki szacunek, i nie będzie jej już traktował jak nieużytecznej kobiety, którą był zmuszony przyjąć jako część posagu z koni! A mimo wszystko siedzi tu dziś zagoniona do kąta, bo nie udało mu się jej wyprawić, nawet odrzucił jej wspaniały sztandar. – Czy źle się odczuwasz, moja królowo? – spytał Kevin z troską w głosie. – Pani Elaine, pomóż jej! – Wyciągnął rękę do Gwenifer, ale jego dłoń była wykręcona jak sucha gałąź. Gwenifer zobaczyła węża wijącego się na nadgarstku, wytatuowanego błękitną farbą... cofnęła się i popchnęła go, a Kevin, który i tak nie trzymał się pewnie na nogach bez własnej laski, upadł na kamienną posadzkę.